Casual Friday

[Casual Friday] British Invasion – IPA

[Casual Friday] British Invasion – IPA

Dziś przy okazji degustacji świeżych brytyjskich pale ale, trochę o tym czy warto poświęcać czas i pieniądze na zagraniczne IPA oraz jakie korzyści z próbowania takich piw może odnieść przeciętny beergeek. 

W 2017 roku wielką popularnością w Polsce cieszyły się piwa brytyjskiego browaru z Manchesteru – Cloudwater Brew Co. Browaru specjalizującego się, jak sama nazwa wskazuje, w jasnych, mętnych pale ale i IPA. Potem do Polski zaczęły trafiać (trafiać bo dystrybucji brak) inne topowe angielskie browary robiące mocno chmielone IPA i Pale Ale – Northern Monk (był niedawno obecny w Mikkeller Bar Warsawy oraz będzie obecny na One More Beer Festival), Verdat czy Wylam. A także już wcześniej obecne Magic Rock, Brew By Numbers czy Siren (już w ten weekend w Katowicach na Silesia Beer Fest V na stoisku Browariatu). Problem z dostępnością tych piw stawia pytanie, czy warto się o nie zabijać? I czy warto je spróbować? I ogólnie jak wypadaja na tle piw polskich i najlepszych reprezentantów z innych krajów?

Tak się złożyło, że Karolina z krótkiej wizyty w Bristolu przywiozła mi 7 puszek angielskiego kraftu, z czego 6 to jasne chmielone piwa. Cloudwater, Magic Rock i Verdant. Nie jest to moje pierwsze spotanie z tymi piwami, Magic Rock bywa dostępny w Polsce i piłem wcześniej dwa czy trzy ich piwa. Z Cloudwater i Verdant miałem do czynienai na panelach degustacyjnych w Krakowie. Teraz jednak mogłem wypić sam całą puszkę i pokusić się o jakąś poszerzoną analizę, nie tylko samych piwa ale w ogóle sensu próbowania chmielonych piw spoza Polski. Piwa te w przełożeniu na złotówki tanie nie są – ok. 20 złotych za puszkę 440 ml to taka standardowa cena (ok. 4,5 funta).


Lost And Grounded Brewers/Northern Monk/Wylam – Summer ’18 No 2
India Pale Lager 6,8%

Nie dość, że lager to jeszcze chmielony niemieckimi odmianami chmieli. Nie brzmi to na przepis na sukces. No i sukcesu nie ma, nikły aromat – lekko wchodzą nuty białego wina, winogron. Ogólnie chmielowość na niskim poziomie. Piwo choć stosunkowo świeże (1 miesiąc od rozlewu) to już mocno naznaczone zębem czasu. Dziwi to, że puszka powinna lepiej zabezpieczać piwo od choćby utlenienia.


Verdant Brewing Co. – Quiet Charge 
American Pale Ale – 4,5%

Piwo niezwykle wysoko oceniane na serwisach społecznościowych. Czy sprostuje oczekiwaniom? Faktycznie smakuje świeżo (3 tyg. od puszkowania), dużo zielonych nut trawy i samego pelletu. Wygląd? Okropny – błoto! W smaku fajna soczkowa, gęsta tekstura – mi przypominał sok z jabłek antonówek. Jednak efekt psuje mocne palenie granulatu.


Magic Rock Brewing/Gigantic Brewing Company – Robots vs Clowns
India Pale Lager – 5,3%

Niestety tutaj nie było info o dacie puszkowania, ale smak i aromat sugerują mocno, że swoje na półce odczekało. Mocno nijakie, z lekkim mokrym kartonem. Ogólnie czuć, że to wyżej fermentowany lager, bo mocno estrowe. Jeszcze nie karmelowe, ale już nie takie świeże. No cóż szkoda.


Cloudwater Brew Co. – DDH Pale Amarillo Citra
American Pale Ale – 5,5%

Za to w tym piwie (prawie) wszystko zagrało jak trzeba. Soczysty świeży aromat mango i ananasa z lekką zieloną nutą. W smaku soczyste, gęste, kremowe z fajnym efektem multiwitaminy i owoców tropikalnych. Jedyne co psuje zabawę to dość oporna pijalność (dwóch puszek bym nie zmęczył) i tradycyjnie – palący granulat w posmaku.


Verdant Brew Co. – Some Fifty Summers
American Pale Ale – 4,6%

Jeszcze smaczniejsze niż Cloudwater, choć znacznie lżejsze. Super owocowe – melon, mango. Do tego nienaganna kremowa tekstura, soczystość i lekka grejpfrutowa goryczka. Pijalność na najwyższym poziomie i bez męczącego palenia w przełyku. Bardzo udane piwo.


Verdant Brew Co. – Light Bulb
American Pale Ale – 4,5% 

To piwo z kolei przyszło mi pić drugi raz. I drugi raz mam podobne odczucie. Jakie? Jest lekkie, dobrze pijalne – o przyjemnym świeżym aromacie. Może nie są to czyste owoce, bo dość silnie wychodza “zielone” nuty trawiastopodobne. Niemniej chmielowości odmówić temu piwu nie mogę. Brakuje jednak trochę mi odpowiedniej tekstury i soczystości, bo przy tak niskim woltażu w smaku jest nieco puste. Granulat na finiszu nie przeszkadza, praktycznie go nie czuć.


Ilości wypitych polskich IPA to nawet nie zliczę, piłem też świeże (i horrendalnie drogie) puszki z USA (Trillum, Tree House), a także topowe IPA z Skandynawii (O/O, Stigbergets, Brewski). Teraz mam też dobry ogląd na IPA made in UK – jaki jest mój wniosek?

Całkowicie poza nawias biorę amerykańskie IPA. Czemu? Trudna dostępność, ceny oscylujące w granicy 100 zł za puszkę i przewaga konkurencyjna związana z tym, że mają swój własny chmiel na miejscu. Świeży chmiel – świeże piwo. Owszem są to piwa genialne, ale nie zasługujące na swoją cenę. Takie piwa muszą być pitę świeże, a zanim coś w normalnej dystrybucji trafi do Polski jest już stare. Kiedy w przypadku piw mocnych to nie szkodzi, to w przypadku piw chmielonych takie piwa to karmelowo – papierowe zbrodniarze. Jak nie masz kogoś kto regularnie lata do USA i jest Ci w stanie albo sprowadzać albo wysyłać tamtejsze IPA zostają Ci tylko panele degustacyjne. Zawsze to coś.


Polskie IPA są stosunkowo tanie i łatwe dostępne. Takie Pan IPAni, Misty, Wujek z Ameryki, czy lepsze warki Juicy Melody – potrafią dać sporo radości, a jednocześnie nie wypłukać portfela z pieniędzy i godności.
Brytyjskie IPA są łatwiejsze w dostępności niż amerykańskie (można je czasami dostać w sklepie Mikkellera, który wysyła do Polski), niemniej cena x2, x3 piwo polskie, nie jest adekwatna do jakości. Domeną brytyjskich IPA jest niestety palący granulat, który pojawia się bardzo bardzo często. Jesteś w Anglii, albo ktoś bliski jest? Warto spróbować, ale piwa te nie są warte kombinowania i poświęcania połowy tygodnia na ich zdobycie.

Tutaj dochodzimy do moich faworytów. IPY z Skandynawii. Narangi z O/O, którą piłem z kranu w BierCab w Barcelonie wyrwała mi papę z dachu. To było piwo absolutne, a co ciekawe nie jest droższe niż rzeczone piwa z UK. O klasie Stigbergets nawet nie mówię, Amazing Haze, Muddle czy GBG to były doskonałe piwa, które były wolne od zmory IPA z UK – granulatu.

Spróbowanie tego jak w danym kraju podchodzi się do kwestii piw chmielonych jest ważne jeszcze z jednego powodu. Dystans i ogląd. Pijąc tylko polskie piwa można odnieść mylne wrażenie, w którym miejscu mamy do czynienia z piwem dobrym, bardzo dobrym a piwem wybitnym. Naprawdę spróbowanie piw Tree House czy O/O potrafi mocno otworzyć oczy i pokazać co można naprawdę zrobić z piwami chmielonymi. Z tego też powodu polecam nie zamykać się na piwa zza granicy.

Udostępnij

O autorze

Radca Prawny zajmujący się zagadnieniami z prawa alkoholowego, prawa podatkowego z zakresu produkcji alkoholu, prawa własności intelektualnej. Autor tekstów popularyzujących wiedzę prawną, nauczyciel akademicki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.